Czy samochód jest mi potrzebny...?
Kiedy mój samochód uległ poważnemu zniszczeniu, szczerze zastanowiłam się nad jego przydatnością. Inwestować w naprawę czy oddać na szrot? Kupować kolejny czy odpuścić? Dziś opowiem wam o mojej decyzji!
Wszystkie za i przeciw
Mieszkam w większej miejscowości, w której codziennie czas spędzam w korkach. Gdy mój samochód wyzionął ducha, byłam zmuszona na kilka dni przerzucić się na rower i... była to świetna decyzja również dlatego, że jesienią pogoda wyjątkowo dopisywała. W międzyczasie zastanawiałam się, co zrobić z wozem – decyzję pomógł podjąć mi Auto Złom Sandomierz, który wypłacił mi należną gotówkę do ręki, zabrał samochód lawetą z mojego podjazdu oraz zostawił mi pakiet dokumentów, które pozwoliły mi wyrejestrować samochód. Miałam pole do popisu – dokładając do otrzymanej sumy, mogłabym kupić kolejny wóz, jednak... kusił mnie także ten rower. „A co, jeśli przyjdzie zima?” – no właśnie. A przecież przyjdzie na pewno.
W ruch poszedł kalkulator. Przeliczyłam koszty samochodu i paliwa, które musiałabym regularnie zakupywać i przyrównałam do kosztów komunikacji miejskiej i pozamiejskiej (na przykład połączenia Rzeszów – Lublin, które często robiłam autem). Oczywiście, że wyszło taniej, pod uwagę wzięłam także plusy związane z ochroną środowiska. „A co, gdy będę potrzebować wóz na już, nie będę mogła czekać na transport publiczny lub iść na przystanek?”...
Nawet Taxi wychodzi taniej!
To był dla mnie szok. Okazjonalny przejazd taksówką czy busem wciąż wychodził cenowo lepiej niż stałe utrzymywanie samochodu, którym w przypadku mojego miasta albo głównie stałam w korku, albo szukałam miejsca parkingowego. Taka sytuacja, sami przyznajcie, nie należy do najoszczędniejszych. Postanowiłam zrobić test – zakupiłam notes i rozpisywałam lokomocyjne wydatki. Naprawdę byłam zdziwiona, że taniej potrafił wynieść mnie nawet edukacyjny przejazd „Gdansk to Stutthof” ze sprawdzonym przewoźnikiem. ;-)
Wiem jedno. Jak na razie do samochodu nie wsiądę. Nie jest on mi na co dzień potrzebny, a poza tym, gdy tylko zrobi się nieco cieplej, wracam na rower. Miasto zapewnia mi także możliwość korzystania z hulajnogi elektrycznej – nie mogę się doczekać, aż wypróbuję i ją!